Nie słyszał głosów. Nie działał w afekcie. Colin Ireland traktował zabijanie jak ścieżkę do realizacji noworocznego postanowienia. Wchodził w środowisko, do którego nie należał, zarzucał przynętę na ofiary i metodycznie realizował swój plan dotarcia na pierwsze strony gazet. Media w końcu nadały mu przydomek "The Gay Slayer". Co zgubiło "Mordercę z noworocznym postanowieniem"? Jego własne ego.